środa, 13 marca 2013

I feel like he is different in every way

w tle

Kiedyś ktoś mądry powiedział, że cisza może zirytować bardziej od kłótni. Miał doskonałą racje.
Od jakiegoś czasu siedziałam wbita w przednie siedzenie auta, w ręce trzymając kubek kawy ze Starbucksa. Wydawało się, że zazwyczaj 10minutowa droga do szkoły dzisiaj była wyjątkowo długa. Mijała wieczność która mi się nie podobała, dlatego znudzona z kurtki wyciągnęłam pudełko mocnych papierosów.
-Nie chcę żebyś paliła. Mówiłem ci już.-warknął mój ojciec, zaciskając obie dłonie na kierownicy kiedy nacisnęłam guzik otwierający okno i zapaliłam jednego papierosa.
-A ty zawsze tak dramatyzujesz...-zaciągnęłam się głęboko.
-Ja nie dramatyzuje Elizabeth. Po prostu nie jestem z tego zadowolony i proszę żebyś przestała.
-Poważnie? Na prawdę chcesz mówić mi co wolno a czego nie wolno? Zacznijmy od tego, że nie jesteś odpowiednią osobą.-odwróciłam się gwałtownie w jego stronę z podniesionymi w góre brwiami
-Czy musimy przechodzić przez to od nowa? Wytłumaczyłem ci już, że to co zrobiłem było jednorazowym wybrykiem i nigdy się nie powtórzy.-wciągnął powoli powietrze przez uchylone usta
-Oh ty mi się nie tłumacz... Myślę, że mamę bardziej to by zainteresowało.-westchnęłam z zamierzaną drwiną w głosie. Ojciec zacisnął mocno żuchwę i na moment spojrzał na mnie.
-Kiedy w końcu przestaniesz mnie tak traktować? Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak bardzo żałuje.
-Do momentu kiedy zacznę ci ufać. Teraz błagam, pospiesz się bo już jestem spóźniona.-warknęłam i odpięłam pas uciskający na mój obojczyk. Z tylnego siedzenia sięgnęłam po mój ciężki dziś plecak i bez słowa pożegnania wyskoczyłam z auta trzaskając przy tym drzwiami. Wbiegłam po wysokich schodach i pociągnęłam za ogromne drzwi. Korytarz był zupełnie pusty i cichy. Zaciekawiona wyciągnęłam z tylnej kieszeni telefon by sprawdzić jak bardzo jestem spóźniona. Wykrzywiłam się kiedy okazało się, że pierwsza lekcja zaczęła się 20 minut temu. Nie chciałam wpaść w kłopoty dlatego szybkim krokiem pomaszerowałam w stronę jednego z największych departamentów szkoły.
Zmieszana weszłam do środka sali w której mieliśmy historie. Kiedy zatrzasnęłam drzwi, głowy więksości uczniów podniosły się w górę.
-Lizzy? Znowu spóźniona? Czemu tym razem?-Mój nauczyciel, pan Grant stanął na przeciwko mnie.
-O...To wina mojego ojca, długo stał w kolejce żeby kupić mi kawę.-uśmiechnęłam się krzywo.
-Wiesz, że powinnaś do wyrzucić?-zaśmiał się kiedy włożyłam rurkę do buzi.
-A no ja wiem, ale tu jest więcej niż połowa.-wyjęczałam-To taka strata pieniędzy przecież... Pan sam pomyśli, muszę mieć trochę energii, huh?-zapytałam z nadzieją, że mi odpuści.
-No tak, racja, to ważne. W takim razie usiądź.-wskazał palcem na koniec sali.-A i Liz, łap swój zeszyt.- podniósł go i rzucił w moją stronę delikatnie.
-To niemożliwe.-zaśmiał się Justin kiedy rzuciłam zeszytem o ławkę i usiadłam na krześle obok niego.-Jak ty to do cholery robisz? Kilka minut przed tobą weszła Amber i Grant wysłał ją za to do innej klasy. Potem wchodzisz sobie wyluzowana ty i wtedy Grant zamienia się w baranka. On ci normalnie ulega!-spojrzałam na chłopaka, zapewne ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Wzrok trzymał na ekranie telefonu na którym widocznie pisał smsa.-Ostatnio często się to zdarza, nie sądzisz?
-A bo ja wiem? Myślisz że skupiam uwagę na nauczycielach?-ryknęłam ledwo usłyszalnie tak żeby tylko Biebs był w stanie mnie zrozumieć.-Tak czy inaczej, lepiej dla mnie. Przynajmniej nie mam kłopotów przez częste spóźnianie się.-wymamrotałam podczas wyciągania z plecaka czegoś czym dałoby się pisać.

Znudzona lekcją robiłam wszystko tylko nie uważałam co mówi nauczyciel. Na prawdę, było ekstremalnie nudno. W myślach modliłam się żeby zadzwonił dzwonek. Co sekundę szukałam nowej rzeczy która zajęła by mnie chociaż na chwile. Najlepiej przyjęło się u mnie obserwowanie uczniów dlatego też wlepiałam w nich wzrok jak psychopatka. Oczami wędrowałam z jednej osoby na drugą, kiedy moją uwagę przykuła drobna postać której nigdy wcześniej nie widziałam na oczy. Nadal na nią patrząc, szturchnęłam ramie Justina.
-Boże, zasnę tu zaraz. Powinni nam płacić, że się tak męczymy.-ziewnął
-No zgadzam się, ale obczaj tą laskę o tam!-wskazałam dyskretnie na blondynkę siedzącą w pierwszej ławce razem z Veronicą-Kto to?
-O...-wystawił język na zewnątrz i po chwili go schował-Grant mówił, że to jakaś nowa. Razem z bratem przeprowadzili się ostatnio do Londynu. Tyle wiem bo mam lepsze rzeczy do roboty niż słuchanie tego 'seksownego pana Granta'-zadrwił piszczącym głosem w próbie naśladowania nastolatki.
-Nie dziw się. Dobra z niego dupa.-szepnęłam dyskretnie.

***

Kolejne lekcje leciały nawet wolniej od historii, co wydawało się niemożliwe, ale widocznie bóg postanowił zrobić sobie dzień wolny i nie interesować się tym jak bardzo męczyłam się przez te kilka godzin. Na domiar tego, 15minutową przerwę spędziłam w klasie bo na matematyce był u mnie widoczny brak koncentracji przez co zasnęłam. Ale halo, to nie moja wina, że mam problemy z zasypianiem w nocy! Chociaż nie mam nikogo kogo mogłabym o to obwinić, wina nie leży po mojej stronie. To podobno rodzinne, a na bezsenność cierpiało kilka pokoleń od strony taty.

Równo z dzwonkiem wbiegłam do klasy plastycznej. Usiadłam jak zazwyczaj, w ostatniej ławce i oparta na łokciu czekałam aż do środka wejdzie reszta.. Zaraz po fali uczniów pokazała się o ile pamiętam Stephanie.
Usiadła przy mojej ławce, bo tylko ja nie miałam nikogo na miejscu obok.
-Hej. Jestem Steph.-uśmiechnęła się pokazując mi szereg swoich nienormalnie prostych zębów.
-Mhm-kiwnęłam głową-Elizabeth. I jak pierwszy dzień w naszej szkole? Zdążyłaś kogoś poznać?-zapytałam zaraz po wzięciu szybkiego oddechu. W tym samym momencie nauczycielka mówiła nam jak wyglądać miała dzisiejsza lekcja. Na dużej białej kartce mieliśmy narysować swoje myśli i napisać słowa które by je reprezentowały w artystyczny sposób. To świadczyło o tym, że Pani Watt kolejny raz była niezorganizowana i wymyśliła coś na poczekaniu.
Po długiej chwili namysłu Stephanie otworzyła usta żeby odpowiedzieć na moje wcześniej zadane pytania.
-Na pewno jest lepsza od mojej dawnej szkoły. Jak na razie nie jest źle i jesteś jedyną osobą z którą zamieniłam słowo oprócz nauczycieli.-powiedziała lekko zagubiona we wszystkim.
-W takim razie mogę zapoznać cie z grupką takich fajnych osób i możesz spędzić z nami lunch, jeśli masz ochotę oczywiście. Nie ma sensu żebyś miotała się po korytarzach przez 40 minut.
-Byłoby fajnie. Dziękuje. Chciałabym się trochę o nich dowiedzieć. Opowiesz mi jacy są?-zapytała z ciekawością kiedy zaczęłam bazgrać coś na kartce w wydętymi ustami.
-Jest Maz, to znaczy Marius, ale nie mów tak na niego.
-A to czemu?-przerwała mi szybko
-No zwyczajnie tego nie lubi.-potrząsnęłam głową-Jest on znany w całej szkole dzięki swoim dowcipom i Justin, ten który siedział obok mnie na historii. Nie wiem czy zauważyłaś. Więc Justinowi podoba się Cheyenne, no ale ona go olewa, chociaż mogę cie zapewnić, że prędzej czy później zostaną parą. Jest jeszcze Alex...-wzruszyłam obojętnie ramionami-On jest moim byłym. Ale ten...Wszyscy są otwarci i łatwo się z nimi dogadać.-postanowiłam szybko zakończyć.
-W takim razie chyba nie mam się o co obawiać. A i posłuchaj, chwile temu dostałam smsa od ojca, że po szkole przyjedzie po mnie i mojego brata jego asystent. Dlatego na lunchu muszę znaleźć Harrego i mu o tym powiedzieć. Pomożesz mi?-zapytała dosyć rozczarowana. Ermmm kim do cholery jest jej ojciec, że ma swojego asystenta? Zastanawiało mnie to, ale pomyślałam, że zapytanie jej o to byłoby nie na miejscu iż zdawała się niezadowolona. Zamiast tego kiwnęłam głową na tak.

Pod koniec lekcji moja kartka papieru była zapełniona niepasującymi do siebie obrazkami. Bo to właśnie miałam w głowie, zupełnie różne od siebie uczucia mieszające się w całość. Natomiast kartka Stephanie pokazywała same pozytywne sytuacje, ale mimo tego była w połowie pusta. Nie dlatego, że rysowała wolno bo czasu mieliśmy dużo a ona już dawno skończyła.
Kiedy tylko zadzwonił dzwonek, cała klasa rzuciła się w stronę drzwi jakby do tej pory znajdowali się w piekle. Jako ostatnie z klasy wyszłyśmy we dwie i żwawym krokiem ruszyłyśmy w stronę stołówki.
Przechodząc korytarzem mijałyśmy dużo różnych uczniów, wszyscy kiwali głowami, gwizdali w naszą stronę albo szeptali. Nie zaprzątając sobie tym głowy, skupiłyśmy się na szukaniu brata blondynki, ale on gdzieś się rozpłynął. Dodatkową przeszkodą było to, że nie miałam pojęcia jak wygląda.
-Hej, zaczekaj.-zatrzymałam ją kiedy wzrokiem zdołałam namierzyć Justina i resztę.
-Właśnie miałam poprosić, żebyś się zatrzymała.-odparła ciszej. Miałam ochotę zapytać dlaczego chciałaby podejść do moich znajomych których nie znała, ale nie miałam możliwości bo nam przerwano.
-Lizzy-Maz wyrzucił ręce przed siebie żeby się ze mną przywitać. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego drobny ale umięśniony tors.
http://25.media.tumblr.com/a8cedd2947225ca8a2b18a0f1cbe5533/tumblr_mjbhmlYZ7H1rgb9qwo1_500.gif-Dobra, wystarczy!-rzucił Alex i odepchnął ode mnie ciemnoskórego. Złapał mnie za ręce i miał zamiar pocałować w policzek, ale tym razem to ja go odepchnęłam od siebie.
-Zawsze taka niedostępna.-zmrużył powieki.-Zobacz Harry, to właśnie jest Liz, podobna do Sashy Grey kiedy się uśmiecha. Nasza szkolna gwiazda porno.-zadrwił. Zacisnęłam szczękę żeby powstrzymać się od chamskiego komentarza. Wiedziałam, że to strata czasu. Ten chłopak na prawdę coraz bardziej działa mi na nerwy. Kiedyś traktował mnie jak księżniczkę a teraz tylko próbuje mnie poniżyć, chociaż zdarzają się dobre dni. Nie łapie się w tym.
-Alex zamknij się bo się chłopak na serio wystraszy.-prychnął na niego Mazi, stając w mojej obronie. Spojrzałam na chłopaka stojącego do mnie bokiem. Ideał! Było w nim coś co sprawiało, że jedyną rzeczą jaką chciałam zrobić to podbiec do niego i go pocałować. Miał na głowie czapkę, spod której wystawały jego ciemne loki. Kręciło mnie to, serio!
-Miło mi cie poznać. Eghm, jestem Harry.-uśmiechnął się szeroko. Nie dość że piękny to miał jeszcze dołeczki. Moje serce odwołało wtedy scenkę podobnej do fangirlu. Tak czy inaczej, to właśnie dlatego Stephanie chciała się tu zatrzymać, to właśnie ten przystojniak był jej bratem. Powinnam zaliczać ten dzień do szczęśliwych?
-Harry, tata napisał, że po szkole odbiera nas Connor.-wyjęczała na co chłopakowi podskoczyła lekkolewa brew.
-A ta piękność to kto?-Maz objął ramieniem Steph przy czym przegryzł wargę.
-Ja...jestem Stephanie.-dziewczyna opowiedziała zmieszana i uwolniła się z jego uścisku.
-BOŻE, CHOLERNY KUJON.-krzyknęła Cheyenne z drugiego końca wąskiego korytarza szybko biegnąc w naszą stronę.
-No i co się niby takiego stało?-Mazi wywrócił oczami kiedy tylko usłyszał ton z jakim to wypowiedziała.
-Ten jak mu tam było...Reece z mojego roku. Ten kujon, na pewno wiecie o kim mówię. Ubzdurał sobie, że będziemy razem. No co za psychol.-wykrzyczała i zaczęła masować sobie skronie.-Pomóżcie mi, on musi się odczepić bo mnie to już wykańcza.
-Ten dupek? Że on i ty? Smutne i nierealne, przecież on jest zupełnie z niższej ligi.-oznajmił Justin.
-No to powiedziałam mu, ale on nie daje za wygraną. Może Justin udaj mojego chłopaka, muszę jakoś uświadomić mu, że to wszystko to tylko jego wymysły.
Na odpowiedź nie musiała czekać długo, kto jak kto ale Justin był pierwszą osobą która chciałaby chodzić z Chey, nawet jeśli miało to trwać dzień lub dwa.
-Nie!-machnęłam lekceważąco ręką.-To nie podziała, nie na tego świra. Zrobimy coś bardziej kontrowersyjnego.
-Co masz na myśli? Mają się przeliczać z Biebsem? Może niech ją przeleci?-zakpił Alex, no bo kto inny nie mógłby przemilczeć? Każdego dnia był coraz mniej zabawny.
-Nie kolego, nie z Justinem! Ze mną. Udamy, że Cheyenne jest lesbijką. I nie gap się tak na mnie Alex bo sam nic lepszego nie wymyślisz. Oh. Wtedy jest możliwość, że Wilson się od niej odpierdoli.-przechyliłam głową w prawą stronę z zadziornym uśmiechem na twarzy.
-Byłabyś w stanie to dla mnie zrobić?-zapytała niedowierzając.
-Tak? W sumie nie wiesz kiedy to ja będę potrzebowała twojej pomocy.-złapałam jej dłoń i pociągnęłam lekko za sobą. Widzi go ktoś?-stanęłam na palcach.
-O tam, ale myślę, że to nie jest najlepszy pomysł.-wyjęczał Justin.-Bo nie dajecie mi nawet szansy się wykazać.
-Justin słuchaj, ja doskonale wiem, że długo czekałeś na taką okazje, ale tylko go tym wkurwisz.-przechyliłam się w jego stronę w czasie kiedy zaczął zbliżać się do nas Reece.
-Ona ma racje. A teraz zacznijcie się całować bo luzer jest coraz bliżej.-zachichotał Alex.
Więc tak też zrobiłyśmy, najlepiej jak tylko byłyśmy w stanie. Pochyliłam lekko swoją twarz a dłonią przejechałam po policzku blondynki. Nasze usta i języki powoli łączyły się w całość. Czułam się dziwnie. Nie dość, że interesowali mnie tylko chłopcy to obserwowało nas sporo osób w tym mój były. Jednak z  drugiej strony życie mam tylko jedno i staram robić się wiele rzeczy bez żałowania ich potem. Teraz tak, są dwie opcje, albo Cheyenne jest naprawdę dobrą aktorką albo to się jej spodobało. Poczułam że wystarczy, odkleiłam się od niej a za sobą byłam w stanie usłyszeć kilka gwizdów chłopaków. Było stanowczo warto, Wilson stał jakby zobaczył kosmitę. Zupełnie sparaliżowany.
-Ty....wy...no jesteście ten?-przełknął z trudnością ślinę.
-Właśnie tak kujonie. To co widzisz... Dlatego puki co, proszę ci grzecznie żebyś zapomniał o umawianiu się z moją dziewczyną. Chyba rozumiesz co do ciebie mówię?-rzuciłam mu potępiające spojrzenie. Rudowłosy chłopak przytaknął i z rozszerzonymi tęczówkami odszedł szybkim krokiem.
-To było takie realne.-westchnęła Stephanie z wyrazem twarzy którego nie potrafiłam opisać.
-Wychodzą nasze lekcje aktorstwa. A i dziękuje, widziałaś jego minę?-Chey zaśmiała się zawstydzona.
-Rany, no. Bezcenna.-powiedziałam ze śmiechem.
-Przepraszam, bo ja muszę do łazienki a nie wiem gdzie jest.-mój wzrok przeniósł się na Harrego. Bez namysłu krzyknęłam, że go zaprowadzę i ruszyłam w stronę męskich łazienek.
-Więc takie akcje to u was codzienność? To na prawdę było gorące.-powiedział z dowcipnym uśmieszkiem.
-Co? Nie. Co prawda to codzienność bo zawsze robimy conajmniej dziwne rzeczy, ale to nie jest tak, że całuje się z przypadkowymi dziewczynami. Czuje się teraz jak frajerka. Chyba się nie zniechęciłeś? Po prostu znam Wilsona i wiem że potrafi mocno przyczepić się do człowieka.
-Wow, mówisz tak szybko! Nie musisz mi się tłumaczyć. To było ciekawe.-powiedział powoli i melancholijnie. Inny chłopak od razu zacząłby się podniecać, a on trzymał dystans. Podobało mi się to. Różniło go coś od pozostałych chłopców, nie byłam pewna co to jest ale czułam to.
-Haha. Tak czy inaczej tutaj jest toaleta.-kiwnęłam głową na drzwi prowadzące do męskiej łazienki.
-Tylko na mnie zaczekaj!-rzucił znikając za drzwiami.

Reszta dnia zleciała wyjątkowo szybko i miło, dopóki nie wróciłam do domu. Cały czas czuje, że tam nie pasuje, że dziecko moich rodziców powinno być eleganckie i mało kłopotliwe. Mój dom był więzieniem dla mojego ciała. Boże...


Youforgottosaysorry
10/03/13 16.46

Nie powinnam narzekać na dzisiejszy dzień. Od samego rana czułam się dziwnie, jakby coś miało się stać i zmienić moje życie. Ale tak się nie stało, w końcu czego mogłam się spodziewać. To nie jest jakiś film akcji.
Jutro weekend. Wreszcie. Macie jakieś plany?

Takemysoulaway
10/03/13 17.03

 
Fajnie wiedzieć, że udało ci się przeżyć. Haha! Cały czas wydaje mi się, że mamy z sobą coś wspólnego, to normalne? Jeśli chodzi o mnie, nie jestem w stanie tego wyjaśnić, ale dzisiaj poczułem jakby jakaś cząstka mnie która dawno się zagubiła nagle wróciła. Weekend weekendem, ale po nim jest poniedziałek. Chyba najbardziej znienawidzony dzień tygodnia przez nastolatków.


Youforgottosaysorry
10/03/13 17.15


Nic nie jest normalne ;) Ale skoro oboje zamiast spędzać czas z przyjaciółmi, w piątkowy wieczór siedzimy na portalu takim jak ten to na pewno musimy ze sobą mieć coś wspólnego. x


Itwontletmego
10/03/13 18.30


Błagam was^ nie wspominajcie o poniedziałkach! Mam dzisiaj imprezę i chce udawać, że weekend nigdy się nie skończy.

~Witko
Jejku, już dawno powinnam dodać ten rozdział, ale cały czas czułam, że stać mnie na coś lepszego. Wyszło jak wyszło, może chociaż kilku z was się spodobał? Mi wydaje się, że mogłam napisać go lepiej, ale nie dałam rady.
Tak czy siak, rozdział jest pomieszany, ale chciałam napisać kilka szczegółów o znajomych Lizzy żeby wszystko było jasne.
A i wiem doskonale, że jest dużo błędów i przecinków w nieodpowiednich miejscach. Błagam, ignorujcie to. :)
Itwontletmego-kolejna przypadkowa osoba.
10 komentarzy do 2 rozdziału



   

środa, 6 marca 2013

Prolog

w tle

Youforgottosaysorry

09/03/13 11.54

Cześć! Jestem Lizzy, jedna z najpopularniejszych osób w mojej szkole. Jeśli chodzi o moje spojrzenie na życie - wydaje mi się, że jestem pesymistką. Czemu? Powodów jest wiele i nie warto o tym opowiadać. Nie cierpię siebie, większości ludzi którzy mnie otaczają i świata w którym jestem zmuszona żyć. Zachowuje się inaczej, mówię inaczej i jestem inna i to może dlatego tak łatwo przychodzi mi nawiązywanie kontaktów. Co z tego? Jestem lubiana od kiedy tylko pamiętam. Podobno przyciągam do siebie ludzi, cokolwiek to znaczy. Coraz częściej miewam te ''złe dni'' i nie mam tej bliskiej osoby z którą mogłabym o tym porozmawiać. Zwyczajnie, wiele znajomych, ale brak tego właściwego który zrozumie moje zwierzenia. To, że jestem bogata wcale nie musi dawać mi szczęścia. Prawda? Nauczyciele w szkole nie dają mi żyć, a na domiar tego ostatnio niesamowicie zawiodłam się na moim ojcu, szkoda gadać... W jednym momencie stracił u mnie miano bohatera i dobrze wiem, że nie powinnam się na nim wzorować. Nie po tym czego się dowiedziałam. Chciałabym powiedzieć całemu światu, ale jaki miałoby to sens? Kogo to interesuje. Ludzie mają własne problemy i nie potrzebne im cudze. Chyba właśnie dlatego zdecydowałam się odwiedzić tą stronę. Słyszałam, że tak robią zagubione dzieciaki. Ha. Czuje że umieram....


Takemysoulaway
09/03/13 12.12

Witamy w świecie internetu. Nie wiem jak to możliwe bo w sumie cie nie znam, ale swoim statusem właśnie mnie zdołowałaś. Mam ogromną nadzieje, że z czasem poczujesz się lepiej. Jeśli chodzi o mnie, ostatnio uświadomiłem sobie, że jestem zupełnie sam. Trace przyjaciół i nic nie mogę z tym zrobić... Właśnie zaczynam nowy rozdział w życiu, z pewnością męczący i trudny.

Youforgottosaysorry
09/03/13 16.08 

Jeeej, dzięki! Spodobało mi się tu. Trzymam kciuki za ten - jak to ująłeś - nowy rozdział w życiu, cokolwiek masz na myśli. Powodzenia. Swoją drogą idealne wyczucie czasu chłopcze, 12.12. Mhmmm...

Dontjudgeunlessyourethegod 
09/03/13 21.05

Lizzy! Wszyscy jesteśmy tu by sobie pomagać, right? Nie dołuj się. Mówią, że trzeba przez coś przejść żeby stać się silniejszym. Może to zwyczajnie twój zły czas? Albo dojrzewanie? Miło nam że do nas dołączyłaś, Carmen. xx



~Witko
Więc tak, jest prolog. Nie jest to idealne, ale początki są trudne. Musicie wiedzieć, że się starałam. :) Ja nie wiem co o nim sądzę, mam mieszane uczucia dlatego napiszcie mi co o tym myślicie!
Btw. Jeśli ktoś nie rozumie:
np. Youforgottosaysorry jest nickiem. Carmen jest przypadkową osobą która skomentowała status Liz.

8 komentarzy do 1 rozdziału. (Pretty pleassse) xx